Приложение:Польский язык - примеры - Prus - Lalka - том 1 - глава 1 - по субтитрам

Материал из Викисловаря

Текст со ссылками на статьи Викисловаря, на основе: c:TimedText:Lalkavol1 01 prus.ogg.pl.srt
c:File:Lalkavol1_01_prus.ogg
pl:s:Lalka_(Prus)/Tom_I/I

1 00:00:00,000 --> 00:00:02,014 Rozdział pierwszy

2 00:00:02,015 --> 00:00:02,855 Jak wygląda

3 00:00:02,856 --> 00:00:04,090 firma J. Mincel

4 00:00:04,090 --> 00:00:05,137 i S. Wokulski

5 00:00:05,138 --> 00:00:06,444 przez szkło butelek

6 00:00:06,445 --> 00:00:07,224 Z książki

7 00:00:07,225 --> 00:00:08,227 «Lalka»,

8 00:00:08,228 --> 00:00:09,082 tom pierwszy.

9 00:00:09,082 --> 00:00:10,882 Nagranie LibriVox.

10 00:00:10,882 --> 00:00:11,306 Wszystkie

11 00:00:11,306 --> 00:00:12,234 nagrania LibriVox.

12 00:00:12,234 --> 00:00:12,626 należą

13 00:00:12,626 --> 00:00:13,852 do Domeny Publicznej

14 00:00:13,852 --> 00:00:15,125 więcej informacjom

15 00:00:15,125 --> 00:00:16,163 o nagraniah lub wolne tworząca

16 00:00:16,163 --> 00:00:17,424 czytaj na stronie LibriVox.

17 00:00:17,424 --> 00:00:18,433 kropka org.

18 00:00:18,433 --> 00:00:20,119 Czyta Piotr Nater.

19 00:00:20,119 --> 00:00:21,518 Bolesław Prus

20 00:00:21,518 --> 00:00:23,157 «Lalka», tom pierwszy.

21 00:00:23,157 --> 00:00:24,500 Rozdział pierwszy

22 00:00:24,500 --> 00:00:29,000 Jak wygląda firma J. Mincel i S. Wokulski przez szkło butelek?

23 00:00:29,000 --> 00:00:30,330 W początkach r. (roku)

24 00:00:30,330 --> 00:00:30,708 1878, tysiąc

25 00:00:30,708 --> 00:00:31,133 osiemset

26 00:00:31,133 --> 00:00:31,786 siedemdziesiąt

27 00:00:31,786 --> 00:00:32,542 ósmego,

28 00:00:32,542 --> 00:00:33,744 kiedy świat polityczny

29 00:00:33,744 --> 00:00:34,415 zajmował się

30 00:00:34,415 --> 00:00:35,543 pokojem san-stefańskim,

31 00:00:35,543 --> 00:00:37,674 wyborem nowego papieża,

32 00:00:37,674 --> 00:00:39,721 albo szansami europejskiej wojny,

33 00:00:39,721 --> 00:00:42,170 warszawscy kupcy, tudzież inteligencya

34 00:00:42,170 --> 00:00:44,411 pewnej okolicy Krakowskiego Przedmieścia,

35 00:00:44,411 --> 00:00:46,464 niemniej gorąco interesowała się

36 00:00:46,464 --> 00:00:48,400 przyszłością galanteryjnego sklepu

37 00:00:48,400 --> 00:00:51,500 pod firmą J. Mincel i S. Wokulski.

38 00:00:51,500 --> 00:00:53,746  W renomowanej jadłodajni,

39 00:00:53,746 --> 00:00:55,878 gdzie na wieczorną przekąskę zbierali się

40 00:00:55,878 --> 00:01:00,270 właściciele składów bielizny i składów win, fabrykanci powozów i kapeluszy,

41 00:01:00,270 --> 00:01:05,705 poważni ojcowie rodzin utrzymujący się z własnych funduszów i posiadacze kamienic bez zajęcia,

42 00:01:05,705 --> 00:01:08,260 równie dużo mówiono o uzbrojeniach Anglii,

43 00:01:08,260 --> 00:01:11,347 jak o firmie J. Mincel i S. Wokulski.

44 00:01:11,347 --> 00:01:16,025 Zatopieni w kłębach dymu cygar i pochyleni nad butelkami z ciemnego szkła,

45 00:01:16,025 --> 00:01:17,642 obywatele tej dzielnicy,

46 00:01:17,642 --> 00:01:21,036 jedni zakładali się o wygranę lub przegranę Anglii,

47 00:01:21,036 --> 00:01:23,364 drudzy o bankructwo Wokulskiego;

48 00:01:23,364 --> 00:01:27,871 jedni nazywali geniuszem Bismarka, drudzyawanturnikiem Wokulskiego;

49 00:01:27,871 --> 00:01:31,139 jedni krytykowali postępowanie prezydenta Mac-Mahona,

50 00:01:31,139 --> 00:01:36,230 inni twierdzili, że Wokulski jest zdecydowanym waryatem, jeżeli nie czemś gorszem...

51 00:01:36,230 --> 00:01:39,230 Pan Deklewski, fabrykant powozów,

52 00:01:39,230 --> 00:01:42,620 który majątek i stanowisko zawdzięczał wytrwałej pracy w jednym fachu,

53 00:01:42,620 --> 00:01:46,662 tudzież radca Węgrowicz, który od 20-tu (dwudziestu) lat był członkiem opiekunem

54 00:01:46,663 --> 00:01:49,496 jednego i tego samego Towarzystwa dobroczynności,

55 00:01:49,496 --> 00:01:54,405 znali S. Wokulskiego najdawniej i najgłośniej przepowiadali mu ruinę.

56 00:01:54,405 --> 00:01:58,120 — Na ruinie bowiem i niewypłacalnościmówił pan Deklewski

57 00:01:58,120 --> 00:02:04,370 — musi skończyć człowiek, który nie pilnuje się jednego fachu, i nie umie uszanować darów łaskawej fortuny.

58 00:02:04,370 --> 00:02:09,578 Zaś radca Węgrowicz, po każdej również głębokiej sentencyi swego przyjaciela, dodawał:

59 00:02:09,578 --> 00:02:15,560 — Waryat! waryat!... Awanturnik!... Józiu, przynieśno jeszcze piwa. A która to butelka?

60 00:02:15,560 --> 00:02:19,470   Szósta, panie radco. Służę piorunem!... — odpowiadał Józio.

61 00:02:19,470 --> 00:02:25,755   Już szósta?... Jak ten czas leci!... Waryat! waryat! — mruczał radca Węgrowicz.

62 00:02:25,755 --> 00:02:31,770 Dla osób, posilających się w tej co radca jadłodajni, dla jej właściciela, subjektów i chłopców,

63 00:02:31,770 --> 00:02:37,578 przyczyny klęsk mających paść na S. Wokulskiego i jego sklep galanteryjny były tak jasne,

64 00:02:37,578 --> 00:02:40,350 jak gazowe płomyki oświetlające zakład.

65 00:02:40,350 --> 00:02:43,242 Przyczyny te tkwiły w niespokojnym charakterze,

66 00:02:43,242 --> 00:02:47,267 w awanturniczem życiu, zresztą w najświeższym postępku człowieka,

67 00:02:47,267 --> 00:02:49,526 który mając w rękach pewny kawałek chleba

68 00:02:49,526 --> 00:02:53,230 i możność uczęszczania do tej oto tak przyzwoitej restauracyi,

69 00:02:53,230 --> 00:02:55,581 dobrowolnie wyrzekł się restauracyi,

70 00:02:55,581 --> 00:02:58,080 sklep zostawił na Opatrzności boskiej,

71 00:02:58,080 --> 00:03:01,154 a sam, z całą gotówką odziedziczoną po żonie,

72 00:03:01,154 --> 00:03:03,700 pojechał na turecką wojnę robić majątek.

73 00:03:03,700 --> 00:03:05,637 — A może go i zrobi...

74 00:03:05,637 --> 00:03:09,284 Dostawy dla wojska to gruby intereswtrącił pan Szprot,

75 00:03:09,284 --> 00:03:12,357 ajent handlowy, który bywał tu rzadkim gościem.

76 00:03:12,357 --> 00:03:15,384   Nic nie zrobiodparł pan Deklewski

77 00:03:15,384 --> 00:03:18,067 — a tymczasem porządny sklep dyabli wezmą.

78 00:03:18,067 --> 00:03:21,026 Na dostawach bogacą się tylko żydzi i niemcy;

79 00:03:21,026 --> 00:03:22,018 nasi do tego nie mają głowy.

80 00:03:22,018 --> 00:03:24,982   A może Wokulski ma głowę?

81 00:03:24,982 --> 00:03:29,924   Waryat! waryat!... mruknął radca. — Podaj no Józiu piwa. Która to?...

82 00:03:29,924 --> 00:03:32,882   Siódma buteleczka, panie radco. Służę piorunem.

83 00:03:32,882 --> 00:03:36,827   Już siódma?... Jak ten czas leci, jak ten czas leci...

84 00:03:36,827 --> 00:03:43,570 Ajent handlowy, który, z obowiązków stanowiska, potrzebował mieć o kupcach wiadomości wszechstronne i wyczerpujące,

85 00:03:43,570 --> 00:03:52,000 przeniósł swoję butelkę i szklankę do stołu radcy

86 00:03:46,900 --> 00:03:52,000 i topiąc słodkie spojrzenie w jego załzawionych oczach, spytał zniżonym głosem:

87 00:03:52,000 --> 00:03:56,120 — Przepraszam, ale... dlaczego pan radca nazywa Wokulskiego waryatem?...

88 00:03:56,120 --> 00:03:59,600 Może mogę służyć cygarkiem... Ja trochę znam Wokulskiego.

89 00:03:59,600 --> 00:04:06,020 Zawsze wydawał mi się człowiekiem skrytym i dumnym. W kupcu skrytość jest wielką zaletą, duma wadą.

90 00:04:06,020 --> 00:04:10,620 Ale żeby Wokulski zdradzał skłonność do waryacyi, tegom nie spostrzegł.

91 00:04:10,620 --> 00:04:14,289 Radca przyjął cygaro bez szczególnych oznak wdzięczności.

92 00:04:14,289 --> 00:04:19,950 Jego rumiana twarz, otoczona pękami siwych włosów nad czołem, na brodzie i na policzkach,

93 00:04:19,950 --> 00:04:22,960 była w tej chwili podobna do krwawnika oprawionego w srebro.

94 00:04:22,960 --> 00:04:29,450 — Nazywam goodparł, powoli ogryzając i zapalając cygaronazywam go waryatem, gdyż go znam lat...

95 00:04:29,450 --> 00:04:33,875 Zaczekaj pan... Piętnaście... siedemnaście... ośmnaście...

96 00:04:33,875 --> 00:04:40,420 Było to w r. 1860 tysiąc osiemset sześćdziesiątym ... Jadaliśmy wtedy u Hopfera. Znałeś pan Hopfera?... — Phi...

97 00:04:40,420 --> 00:04:44,800 — Otóż Wokulski był wtedy u Hopfera subjektem i miał już ze dwadzieścia parę lat...

98 00:04:44,800 --> 00:04:46,900 — W handlu win i delikatesów?

99 00:04:46,900 --> 00:04:52,100 — Tak. I jak dziś Józio, tak on wówczas podawał mi piwo, zrazy nelsońskie...

100 00:04:52,100 --> 00:04:55,500 — I z tej branży przerzucił się do galanteryi? — wtrącił ajent.

101 00:04:55,500 --> 00:04:57,700 — Zaczekaj panprzerwał radca.

102 00:04:57,700 --> 00:05:01,350 — Przerzucił się, ale nie do galanteryi, tylko do szkoły przygotowawczej,

103 00:05:01,350 --> 00:05:05,750 a potem do szkoły głównej, rozumie pan?... Zachciało mu się być uczonym!...

103 00:05:05,750 --> 00:05:09,650 Ajent począł chwiać głową w sposób oznaczający zdziwienie.

104 00:05:09,650 --> 00:05:12,900 — Istna hecarzekł. — I zkąd mu to przyszło?

105 00:05:12,900 --> 00:05:17,700 — No, zkąd! Zwyczajniestosunki z akademią medyczną, ze szkołą sztuk pięknych...

106 00:05:17,700 --> 00:05:22,150 Wtedy wszystkim paliło się we łbach, a on nie chciał być gorszy od innych.

107 00:05:22,150 --> 00:05:26,950 W dzień służył gościom przy bufecie i prowadził rachunki, a w nocy uczył się...

108 00:05:26,950 --> 00:05:28,985 — Licha musiała to być usługa.

109 00:05:28,985 --> 00:05:32,920 — Taka jak innychodparł radca, niechętnie machając ręką.

110 00:05:32,920 --> 00:05:38,550 — Tylko, że przy posłudze był bestya niemiły; na najniewinniejsze słówko marszczył się jak zbój...

111 00:05:38,550 --> 00:05:41,100 Rozumie się, używaliśmy na nim, co wlazło,

112 00:05:41,100 --> 00:05:45,300 a on najgorzej gniewał się jeżeli nazwał go ktopanem konsyliarzem“.

113 00:05:45,300 --> 00:05:49,100 Raz tak zwymyślał gościa, że mało obaj nie porwali się za czuby.

114 00:05:49,100 --> 00:05:51,345 — Naturalnie handel cierpiał na tem...

115 00:05:51,345 --> 00:05:57,750 — Wcale nie! Bo kiedy po Warszawie rozeszła się wieść, że subjekt Hopfera chce wstąpić do szkoły przygotowawczej,

116 00:05:57,750 --> 00:06:02,650 tłumy zaczęły tam przychodzić na śniadanie. Osobliwie roiła się studenterya.

117 00:06:02,650 --> 00:06:05,150 — I poszedł też do szkoły przygotowawczej?

118 00:06:05,150 --> 00:06:08,300 — Poszedł i nawet zdał egzamin do szkoły głównej.

119 00:06:08,300 --> 00:06:12,300 No, ale co pan powieszciągnął radca uderzając ajenta w kolano

120 00:06:12,300 --> 00:06:16,600 — że zamiast wytrwać przy nauce do końca,niespełna w rok rzucił szkołę...

121 00:06:16,600 --> 00:06:22,650 — Cóż robił? — Otóżco... Gotował wraz z innymi piwo, które do dziś dnia pijemy

122 00:06:22,650 --> 00:06:26,060 i sam w rezultacie oparł się gdzieś około Irkucka.

123 00:06:26,060 --> 00:06:29,050 — Heca panie! — westchnął ajent handlowy.

124 00:06:29,050 --> 00:06:35,150 — Nie koniec na tem... W r. 1870 wrócił do Warszawy z niewielkim fundusikiem.

125 00:06:35,150 --> 00:06:40,650 Przez pół roku szukał zajęcia, zdaleka omijając handle korzenne, których po dziś dzień nienawidzi,

126 00:06:40,650 --> 00:06:46,750 nareszcie przy protekcyi swego dzisiejszego dysponenta, Rzeckiego, wkręcił się do sklepu Minclowej,

127 00:06:46,750 --> 00:06:52,390 która akurat została wdową, iw rok potem ożenił się z babą, grubo starszą od niego.

128 00:06:52,390 --> 00:06:55,050 — To nie było głupiewtrącił ajent.

129 00:06:55,050 --> 00:07:01,400 — Zapewne. Jednym zamachem zdobył sobie byt i warsztat, na którym mógł spokojnie pracować do końca życia.

130 00:07:01,400 --> 00:07:05,800 Ale też miał on krzyż Pański z babą! — One to umieją...

131 00:07:05,800 --> 00:07:10,100 — Jeszcze jak! — prawił radca. — Patrz pan jednakże co to znaczy szczęście.

132 00:07:10,100 --> 00:07:17,150 Półtora roku temu, baba objadła się czegoś i umarła, a Wokulski po czteroletniej katordze, został wolny jak ptaszek,

133 00:07:17,150 --> 00:07:23,350 z zasobnym sklepem i 30 tysiącami rubli w gotowiźnie, na którą pracowały dwa pokolenia Minclów.

134 00:07:23,350 --> 00:07:28,200 — Ma szczęście. — miałpoprawił radcaale go nie uszanował.

135 00:07:28,200 --> 00:07:33,100 Inny, na jego miejscu, ożeniłby się z jaką uczciwą panienką i żyłby w dostatkach;

136 00:07:33,100 --> 00:07:37,250 bo co to panie dziś znaczy sklep z reputacyą i w doskonałym punkcie!...

137 00:07:37,250 --> 00:07:41,400 Ten jednak waryat rzucił wszystko i pojechał robić interesa na wojnie.

138 00:07:41,400 --> 00:07:47,350 Milionów mu się zachciało, czy kiego dyabła. — Może je będzie miałodezwał się ajent.

139 00:07:47,350 --> 00:07:50,800 — Ehe! żachnął się radca. Dajno Józiu piwa.

140 00:07:50,800 --> 00:07:56,200 Myślisz pan, źe w Turcyi znajdzie jeszcze bogatszą babę, aniżeli nieboszczka Minclowa?... Józiu!...

141 00:07:56,200 --> 00:08:02,200 — Służę piorunem!... Jedzie ósma... — Ósma? — powtórzył radcato być nie może. Zaraz.

142 00:08:02,200 --> 00:08:06,550 Przed tem była szósta, potem siódma..., mruczał, zasłaniając twarz dłonią.

143 00:08:06,550 --> 00:08:09,700 — Może być, że ósma. Jak ten czas leci!...

144 00:08:09,700 --> 00:08:13,500  Mimo posępne wróżby ludzi trzeźwo patrzących na rzeczy,

145 00:08:13,500 --> 00:08:20,500 sklep galanteryjny pod firmą J. Mincel i S. Wokulski nietylko nie upadł, ale nawet robił dobre interesa.

146 00:08:20,500 --> 00:08:25,500 Publiczność, zaciekawiona pogłoskami o bankructwie, coraz liczniej odwiedzała magazyn,

147 00:08:25,500 --> 00:08:31,500 od chwili zaś, kiedy Wokulski opuścił Warszawę, zaczęli zgłaszać się po towary kupcy rosyjscy.

148 00:08:31,500 --> 00:08:38,800 Zamówienia mnożyły się, kredyt za granicą istniał, weksle były płacone regularnie, a sklep roił się gośćmi,

149 00:08:38,800 --> 00:08:45,800 którym ledwo mogli wydołać trzej subjekci: jeden mizerny blondyn, wyglądający jakby cogodzinę umierał na suchoty,

150 00:08:45,800 --> 00:08:49,300 drugi szatyn z brodą filozofa a ruchami księcia

151 00:08:49,300 --> 00:08:56,150 i trzeci elegant, który nosił zabójcze dla płci pięknej wąsiki; pachnąc przy tem jak laboratoryum chemiczne.

152 00:08:56,150 --> 00:09:01,380 Ani jednak ciekawość ogółu, ani fizyczne i duchowe zalety trzech subjektów,

153 00:09:01,380 --> 00:09:05,300 ani nawet ustalona reputacya sklepu, może nie uchroniłyby go od upadku,

154 00:09:05,300 --> 00:09:12,550 gdyby nie zawiadował nim (40-letni) czterdziestoletni pracownik firmy, przyjaciel i zastępca Wokulskiego, pan Ignacy Rzecki.

155 00:09:12,550 --> 00:09:24,500 Koniec rozdziału pierwszego: Jak wygląda firma J. Mincel i S. Wokulski przez szkło butelek.

https://pl.wikisource.org/wiki/Lalka_(Prus)/Tom_I/I

ciąg dalszy: Приложение:Польский язык - примеры - Prus - Lalka - том 1 - глава 2